Męska szafa w dobrym stylu
Krawat w prążki, elegancka muszka, a może poszetka …
Rozmowa z Magdą Wolny, prawnikiem z zawodu, personal shopperem z zamiłowania.
Z wykształcenia jestem prawnikiem, który wyspecjalizował się w sprawach z zakresu prawa gospodarczego. Po studiach pracowałam w kilku kancelariach prawnych, a później firmach. Do tej pory to robię, ale moda zawsze mnie interesowała.
Odkryłam w pewnym momencie, że każdy potrzebuje zmiany. A w tym, jak nas ludzie zewnętrznie postrzegają tkwi duża siła. Doszłam do wniosku, że wiele osób może się zmienić poprawiając postrzeganie siebie, swojego podejścia do życia. Ćwicząc na sobie widziałam, jak zachodzące we mnie zmiany oddziałują na innych, jak zaczynają mnie traktować znacznie lepiej, niż wcześniej. Najpierw ubierałam siebie, później koleżanki i koleżanki koleżanek. W pewnym momencie dojrzałam, aby zajmować się modą profesjonalnie.
To nie takie proste. Najpierw muszę każdego człowieka lepiej poznać. Jestem zwolennikiem ewolucji, a nie rewolucji w ubieraniu. Jeśli nawet mam jakąś koncepcję na daną osobę, mogłabym zaproponować nową fryzurę, jakieś dodatki czy zmianę kolorów ubrań, muszę się dowiedzieć, czemu ta zmiana ma służyć. Czasem jest związana z awansem zawodowym, czasem z jakąś uroczystością, na przykład ślubem, a czasem z chęcią rozpoczęcia innego etapu życia. To ważne, by określić cel. Poza tym często na początku współpracy proponuję drobne zmiany. Wymianę kilku rzeczy. Kiedy klientka nabierze pewności, że były to trafne wybory, można zmienić całą szafę.
Na początku spotykamy się, nawet kilkukrotnie. Poznaję podejście danej osoby do mody, do siebie. Orientuję się czy akceptuje ją i czy jest podatna na zmiany. Określamy też kwotę, którą chce przeznaczyć na zmianę wizerunku. Przeważnie mężczyźni chcą to zrobić raz, szybko i skutecznie wymieniając całą szafę. Kobiety podchodzą do tego ostrożniej. I bardziej obawiają się, że przy sprzątaniu ich szafy – to kolejny etap – wszystko z niej wyrzucę. To wymaga ode mnie dużego wyczucia.
Jeszcze nie. Najpierw przygotowuję grunt. Muszę przemyśleć, dopasować wszystko do siebie: kwotę i rzeczy wybrane konkretnie do charakteru i figury danej osoby. Sama wybieram różne propozycje, by w końcu zaprosić daną osobę na wspólne przymierzanie tego, co chcę zaproponować. Pozwalam też mojej klientce, czy klientowi wyszukiwać to, co jej/jemu się podoba. Przeważnie są to bardzo modne w danej chwili rzeczy lub identyczne do tych, które już ma w szafie. No i najważniejsze. Muszę zobaczyć, że klientka akceptuje moje wybory. Jeśli bowiem nawet moja koncepcja obiektywnie powoduje, że dana osoba o wiele lepiej wygląda, ale ona sama tego nie jest w stanie takich zmian przyjąć, nie mogę naciskać. Jeżeli nawet pod moją presją te rzeczy będą kupione, to w takiej sytuacji wylądują w szafie i nigdy z niej nie zostaną wyjęte. A przecież nie o to chodzi.
Jestem o krok, by zacząć się zajmować modą profesjonalnie. Do tej pory moje umiejętności sprawdzałam na znajomych. Chciałam poznać rynek i przekonać się, że jest sens założyć firmę. To zdobywanie doświadczeń trwało około 6-7 lat. Decyzja jednak zapadła. Lada moment uruchomię stronę internetową i rozpocznę działalność w branży, którą najchętniej nazywam personal shopper. Co prawda określenie „stylistka” nobilituje, ale też potrafi odstraszyć. Chcę, aby moimi klientami byli ludzie, których spotykam na ulicy, w kawiarni, w tramwaju. Wielu z nich może naprawdę w zdecydowany sposób odczuć, że zmiana zewnętrzna, podpowiedź w tym zakresie fachowca, spowoduje dużą pozytywną metamorfozę przede wszystkim w ich relacjach z innymi ludźmi. A przecież najważniejsze jest to, by po prostu lepiej się czuć, lepiej żyć.
Autor: Mariusz Szczygielski