ROLLS-ROYCE
Uwielbiam te niedające się z niczym innym porównać …
Przez dekady, jedyne należne miejsce dla właściciela pojazdu tej niezmiernie wybornej marki, znajdowało się z tyłu. Nie mówimy tu bynajmniej o skromnej tylnej kanapie, raczej o wyśmienitym przedziale pasażerskim, do którego wstęp mieli tylko nieliczni.
Szofer, w pierwszych modelach, mimo prowadzenia absolutnego topu w motoryzacyjnej hierarchii, nie był nadzwyczajnie rozpieszczany, często pracując pod gołym niebem. Sam pojazd, jak większość automobili ponad wiek temu, gdziekolwiek by się nie znalazł, robił zamieszanie. Jednak na swój sposób był wyjątkowy. Niezmienne hasło przewodnie „ weź najlepsze, co istnieje i zrób to lepiej”, wytycza po dziś dzień sens i wartość marki Rolls Royce.
Czasy się zmieniają, dostępność wszelakiej maści pojazdów jest przeogromna i niemal nieograniczona, a jednocześnie dawna wolność, jaką było prowadzenie pojazdu, traci swoje znaczenie na rzecz wszechogarniającej autonomiczności. Nie dziwi, więc fakt samodzielnego prowadzenia Rolls Royce’a przez jego właściciela. Już od ponad dekady, ta brytyjska manufaktura, wytwarza modele, których zadaniem jest dawanie rozkoszy z prowadzenia. A my właśnie ostatnio, mieliśmy okazję do sprawdzenia, co jest tak fascynującego w tych nieskromnych pojazdach.
Najnowszy i zarazem najmniejszy model, Dawn, zabraliśmy w wyjątkowe miejsce, związane, a jakże z brytyjską arystokracją. Podobnie jak księżna Daisy, która w skostniałą tkankę etykiety niemieckiej wprowadzała powiew świeżości, świadomie łamiąc polecenia męża, uznającego zbędne rozmowy ze służbą za „absolut nich fürstlich” – absolutnie nie książęce. Tak Dawn jest kolejnym posunięciem zarządzających w Goodwood prezentującym nowe oblicze marki Rolls Royce’a. A jej produkty…produkty? Zdecydowanie właściwszym jest określenie tych pojazdów dziełami. Może nie sztuki, ale prawdziwego rzemiosła tworzonego zarówno z pasji jak i według najlepszych kanonów ręcznej pracy. W zakładach w Goodwood, znajdziemy najznakomitszych rzemieślników, często już wymierających specjalizacji, zarówno garbarze, dekarze czy stolarze galanterii drzewnej, każdy z nich ma swój indywidualny udział w budowie konkretnego egzemplarza. Wierna swojemu dziedzictwu, marka Rolls Royce, pozostaje nadal niedościgniona pod względem budowy najlepszych na świecie pojazdów. Jeszcze w 2010 roku, został zaprezentowany model Ghost, mniejsza, bardziej charyzmatyczna limuzyna, dla tych, co lubią sami zasiąść za kółkiem, a dotychczasowy model Phantom, nie był zbyt poręczny. „Duch” okazał się znakomitym posunięciem, zaskarbiając sobie rzeszę klientów.
Teraz wkracza, kolejna nowość, nie tyle mająca zwiększyć wolumen sprzedaży, mówimy przecież o właściwej elitarności zamykającej się w kwocie około 4 tysięcy sztuk rocznie, co dopełniająca ekskluzywna ofertę dla świadomych klientów. Kiedy już zamkną się ogromne, otwierane pod wiatr drzwi, a Ty chwycisz za cienką kierownicę i przestawisz delikatną dźwignię biegów w pozycję D, przeniesiesz się w inny wymiar podróży. Jedwabiście pracujący silnik V12, potrafi nawet czasem być słyszalnym, co w autach tej marki jest ewenementem. Jednak nie ma to nic wspólnego z jakimkolwiek nonszalanckim krzykiem, raczej mówimy tu o pomruku, zaznaczeniu drzemiącego potencjału. Nie spodziewaj się także, oszałamiających i targających Tobą przeciążeń, rodem z bolidu wyścigowego. Takie zachowanie nie przystoi. Wystarczy sama świadomość potencjału, jaki drzemie zamknięty w tej czcigodnej maszynie. Oczywiście, nieco młodzieżowo sportowego charakteru, udało się w odpowiedni sposób inżynierom przemycić, pozwalając na „szarpnięcia” przy mocniejszym wciśnięciu gazu. Co, stojącego obok kierowcę potrafi wpędzić w niemałe kompleksy, kiedy centralnie zamontowany bokser o sześciu cylindrach w jego filigranowym coupe dostaje zadyszki ledwo nadążając za czymś, co wygląda jak wiktoriański pałac wchodzący w trzecią prędkość kosmiczną. Z Twojej perspektywy wygląda to jednak inaczej, nic u Ciebie, nie strzela, nie prycha a wskazówki z właściwą sobie dostojnością, przesuwają się po wskaźnikach, odhaczając kolejne wartości. Zamiast nerwowo podskakującej tam i z powrotem wskazówki obrotomierza, jest wskaźnik mocy do wykorzystania, który tylko na tą jedną chwilę nieco bardziej odchylił się w okolice godziny 8. Twoje stopy dalej spoczywają zatopione po kostki w dywanie z owczej, ciepłej sierści, a Ty mając przed sobą ogromną połać maski zwieńczoną rzeźbą Charlesa Sykesa, w pełni świadomy swoich możliwości, niewzruszenie podążasz dalej, unosząc w ciepłym uśmiechu kąciki ust na widok oddalającego się szczenięco rozbrykanego młodzieniaszka.
Podobno księżna Daisy udając się na konne przejażdżki, potajemnie podmieniała siodło na męskie(takie czasy), aby, z dala od wszelkiej zbędnej publiczności w pełni rozkoszować się galopem. Model Dawn, byłby idealnym dla współczesnej księżnej, pozostając elitarnym pojazdem, wiernym tradycji z nienagannymi manierami, pozwalającym jednocześnie na indywidualną, nieskrepowaną radość z życia.
Kolejne informacje o marce Rolls Royce, znajdą Państwo w letnim numerze Silesia Smile, nad którym już pracujemy. 🙂
Dziękujemy Dyrekcji Muzeum Zamkowego w Pszczynie za udostępnienie tarasów zamkowych do realizacji niniejszego artykułu.