Zdrowie zawsze w modzie
Jest wysoka, szczupła i zawsze uśmiechnięta. Kiedy opowiada …
Dziewczyna, która rzuciła na kolana zespół redakcyjny najpoczytniejszego męskiego magazynu, a wraz z nim przynajmniej pół Polski. „Ekstremalnie kusząca” – tak nazwał ją „Playboy”. Angela Olszewska w kilku zdaniach opowiada nam o sobie.
Umówiliśmy się w atelier młodej marki modowej TUNDRA, z którą Angela współpracuje już od dawna. Wpada nieco spóźniona i mimo ogólnie panującej pluchy z miejsca robi się cieplej i jakoś tak… jaśniej. Kwintesencja wiosny w postaci dziewczyny, w sumie drobnej, niezmiernie naturalnej, uśmiechniętej, rozgadanej i ogromnie energetycznej, wypełniła pomieszczenia bielskiej kamienicy. Przez dobry kwadrans, poza przywitaniem się, nie byłem w stanie wykrztusić z siebie słowa. Oczarowany naturalną urodą, wsłuchany w potok słów ocknąłem się na ławeczce w starym mieście, niby moje Bielsko, ale trochę w klimacie bajecznej Lizbony. O tak, zdecydowanie lepiej rozmawiać.
Angela Olszewska:
Ta konkretna droga natomiast była dość przypadkowa – jeden krok uruchomił falę zdarzeń. Najpierw zrobiłam sesję z mistrzem aktu Pawłem Brzezińskim i uznaliśmy, że zdjęcia są wystarczająco dobre, żeby powalczyć w prestiżowym konkursie Playboy Fotoerotica. Mieliśmy rację. Dodatkowo, dzięki konkursowi, nawiązała się relacja z Playboyem i zrobiliśmy kolejną sesję i… znów się udało – zostałam Playmate Grudnia. Potem spośród dwunastu dziewczyn miesiąca czytelnicy oraz redakcja wybrali mnie na Dziewczynę Roku, co poskutkowało majową sesją okładkową. Ta dam.
„I imagine myself in an automobile a hundred miles an hour, only me at the wheel”. 🙂 Tak mam, że kiedy tylko coś mi się udaje, przestaję uznawać to za sukces i robię coś nowego. Teraz priorytetem jest mój biznes, temu poświęcam najwięcej czasu i energii, nad tym się spalam, bo czuję, że tu mogę osiągnąć jeszcze więcej satysfakcji… i znaleźć się na okładce Fast Company, ha ha. 🙂
Nie koniec, ale na pewno jest inaczej niż jeszcze rok temu. Modeling nigdy nie był moim celem zawodowym tylko pasją, w której zawsze robiłam tylko to, co lubię i chcę. Czuję jednak, że nigdy nie zrezygnuję całkowicie z sesji zdjęciowych, bo za bardzo to kocham. Mam już nawet pomysł, jak połączyć biznes kwiatowy z piękną fotografią… w sumie to oczywiste.
„Live without care, with the wind in my hair. Driving through the dessert, yeah I’ll go anywhere”.
Hmm, być niezależną… nie wiem, czy to jest w ogóle możliwe, tak w pełni. Zawsze jesteś trochę zależny od swoich uczuć czy od bliskich ci osób, ale staram się mieć swoją opinię i ufam swojej intuicji; staram
się być sobą, jakkolwiek pretensjonalnie to nie zabrzmi. Oczywiście staram się być również niezależna materialnie – nie chcę, by ktoś lub coś mogło wpływać na moje życie, nie chcę nigdy poczuć, że mój świat nie zależy ode mnie.
Musi mieć swoją nieopisaną energię, bo ciągle tu wracam, mimo że miałam już kilka prób wyprowadzki. Czuję tu spokój i czuję tu dom. Nie wiem dlaczego, ale właśnie tu jest moja kotwica bezpieczeństwa. Przez miejski harmider przebija się coraz donośniejszy dźwięk tramwajowego dzwonka. Angela wstaje i jednym, zdecydowanym susem wskakuje do przejeżdżającego obok żółtego wagoniku, który znika za rogiem kamienicy. Jakieś pięć stopni na plusie i leje wciąż…
Rozmawiał: Łukasz Wiśniewski Zdjęcie: U-ON