Restauracja Villa Gardena – miejsce, które zachwyca
Otoczona zielenią, z dala od zgiełku miasta i …
Widziały niejedno
Ludzkie twarze wykrzywione w grymasie.
Często też zwierzęta i fantastyczne, wręcz demonicznej natury, stwory, które spoglądają z gzymsów gotowe w każdej chwili, by wystraszyć, a czasem i przyciągnąć, zachwycić kunsztem, niestety nieraz nieco już nadszarpniętym przez ząb czasu. A czasem pewnie też snuć ciekawą narrację, bo maszkarony ze śląskich kamienic zapewne widziały niejedno.
Raczej próżno u nas szukać zabytków z czasów gotyku. Moda na maszkarony przybyła tutaj z zafascynowanego secesją Wiednia. To przełom wieków XIX i XX, czyli La Belle Époque – czas europejskiego rozkwitu na wielu płaszczyznach, a także okres spokoju, wolny od wojen. Większość upiornych rzeźb zdobi fasady budynków właśnie od około 1890 – 1910 roku. Możliwe, że maszkarony pamiętają choćby wizytę austriackiego cesarza Franciszka Józefa I (Franza Josepha) w Cieszynie z 1906 roku, kiedy to już sędziwy władca po raz ostatni odwiedzał ten gród, pozostawiając po sobie ciągle żywą legendę. Patrzyły na Górny Śląsk (i wtedy jeszcze Kattowitze, a nie Katowice) w okresie znaczących przemian, kiedy stawał się aglomeracją i rósł w siłę dzięki przemysłowi węglowemu i industrializacji. Kiedy z ziemi wyrastała nieistniejąca już Synagoga Wielka czy kiedy powstawał stary dworzec kolejowy. Pamiętają czasy, kiedy jeszcze Bielsko- Biała była dwoma odrębnymi miastami – Bielskiem i Białą. Trwały, patrząc na urokliwe lata dwudzieste, zawieruchę powstań śląskich, ludzi zatrwożonych czasem wojny, długie kolejki w czasach PRL-u czy rosnące nieopodal szklane wieżowce.
To świetne świadectwo kunsztu architektów i pracy ówczesnych rzemieślników. I co warto dodać – maszkarony, jak i inne dekoracje, były raczej dziełem unikalnym, sztuką, a nie masową produkcją. Z resztą, nie tylko same maszkarony, ale i całe bogactwo architektoniczne minionych lat jest warte uwagi, a tak często mijamy je bez słowa – rzeźby, sztukaterie, snycerka, metaloplastyka w nadświetlach, przepiękne i bogate portale bram, misternie zdobione motywami ze świata fauny i flory. I choć najbardziej znane wizerunki maszkaronów to paryska katedra Notre Dame czy krakowskie Sukiennice, to nie trzeba wcale daleko szukać – wystarczy przechodząc ulicami śląskich miast, oderwać wzrok od chodników, odstawić na bok codzienność i zachwycić się miejskim pejzażem. Odkryć na nowo mijane wielokrotnie miejsca, odnaleźć na co dzień jakby niewidzialne mityczne postaci, które poukrywały się na fasadach budynków – twarz fauna, wizerunek satyra, chimery…
Odpowiedź „dla dekoracji” nie jest wystarczająca. Pierwotnie wierzono, że maszkarony wyrażają ludzkie przywary – stąd twarze zastygłe w nienaturalnym grymasie. Wierzono też, że postacie te chronią budynek przed złem, odpychają je. Pierwsza z teorii mówi, że demon ucieka, jeżeli tylko zobaczy swój wizerunek. Inne legendy mówią zaś o nocnych eskapadach tych „potworków” – miały się one odrywać od budynków i fruwać po mieście. Miał to być znak dla prawdziwych demonów, że nie ma tu dla nich miejsca, bo już inne stwory mają tu władanie. Zaś wszelkie rzeźby i zdobienia to też swego rodzaju wizytówki, które niegdyś wskazywały na pozycję społeczną właściciela. Mogą też wiele powiedzieć o charakterze danego miejsca czy jego zamierzchłej funkcji. Nie dziwią więc figury muz na kamienicach należących do architektów. Albo słynne zwierzęta na bielskiej Kamienicy Pod Żabami, która niegdyś była winiarnią. Figury nad wejściem zachęcają do rozsmakowania się w trunkach i zabawy – jest beczka, mandolina, kielich i fajka. W Bytomiu zaś można natrafić na smoka, który przycupnął na narożniku jednej z kamienic. Jeszcze bardziej intrygują chyba oblicza kobiet spoglądające na przechodniów w Gliwicach. Takich ukrytych perełek i związanych z nimi historii jest pełno – wystarczy tylko podnieść wzrok i się rozejrzeć…